Podczas pobytu w Melbourne kilkakrotnie odwiedziłam znajdujące się w centrum miasta miejsce pod nazwą Shrine of Remembrance - Sanktuarium (a może świątynia) Pamięci. Nie sposób zignorować ten monumentalny obiekt składający się z budynku na wzgórzu i otaczającego go parku. Od czasu otwarcia „The Shrine” w 1923 roku, kilkakrotnie był przebudowywany, funkcja ewoluowała i obecnie uchodzi za najwspanialszy pomnik pamięci w stanie Wiktoria.
We wnętrzu wzgórza znajdują się pomieszczenia nawiązujące charakterem i nastrojem do monumentalnych grobowców, muzealne galerie, centrum edukacyjne oraz przestrzenie dla różnego rodzaju wydarzeń artystyczno-kulturalnych. Na stokach powstały zagłębione w gruncie na podobieństwo okopów dziedzińce o różnym charakterze. Jeden z nich ocieniony jest dachem w kształcie kwiata maku.
W krajach Wspólnoty Narodów symbolem żołnierzy poległych na frontach są czerwone maki. Inspiracją do tego był poemat wojenny "In Flanders Fields" kanadyjskiego poety i żołnierza Johna McCrae. Chwytający za serce motyw czerwonych jak krew kwiatów rosnących na polach bitew, wykorzystano później w znanej nam pieśni „Czerwone maki pod Monte Cassino”.
Shrine of Remembrance pierwotnie poświęcony był pamięci żołnierzy australijskich biorących udział w I Wojnie Światowej, a w późniejszych latach wszystkim poległym na różnych frontach. Podczas I Wojny straciło życie 330 000 Australijczyków, co dla młodego, nowopowstałego państwa, liczącego wtedy 4 miliony ludzi, było ogromną stratą. Imponująca wielkość pomnika w pierwszej chwili mnie zadziwiła, a potem zadałam sobie pytanie, dlaczego w ogóle wysłano tylu żołnierzy na drugi koniec świata? Nie bronili tam przecież własnych rodzin i domów, tylko realizowali zobowiązania wobec Wspólnoty Narodów dawnego imperium brytyjskiego.
Ten właśnie aspekt był przyczyną największego rozdarcia i podziałów społeczeństwa w dziejach Australii. Zaledwie kilkanaście lat po ustanowieniu zjednoczonego z byłych kolonii niezależnego państwa, Australia stanęła przed zadaniem, jakim było dotrzymanie umów wobec Imperium Brytyjskiego, w tym przypadku wywiązania się z obietnic militarnego wsparcia i dostarczenia żołnierzy. Pierwsza fala ochotników została szybko wytracona w nieudolnie prowadzonej przez Brytyjczyków kampanii, a ponieważ Imperium domagało się nowych posiłków, postanowiono zarządzić powszechny pobór do wojska. Wywołało to tak ogromne sprzeciwy społeczne, że rząd australijski został zmuszony do ogłoszenia plebiscytu w tej sprawie.
Na „nie”, czyli przeciw przymusowej służbie wojskowej, były głównie kobiety i robotnicy, czyli ci, którzy zawsze ponoszą największy ciężar wojen. Matki i żony broniły swoich synów i mężów, robotnicy idący na wojnę mieli świadomość, że opuszczone rodziny popadają w nędzę.
Na „tak”, czyli za obowiązkowym poborem, były elity i politycy, argumentując swoje stanowisko poczuciem honoru, lojalności wobec Wielkiej Brytanii i solidarności z żołnierzami już wysłanymi na wojnę. W dwu referendach, w 1916 i 1917 roku, społeczeństwo Australii nie zgodziło się na przymusową służbę wojskową. Wstąpienie do wojska zostało dobrowolne.
Wynik obu referendów przez jednych uznawany jest za tryumf demokracji, przez innych za cień na honorze kraju. Znając te fakty łatwiej zrozumieć, dlaczego władze Australii taką wagę przykładają do uhonorowania ochotników, którzy dobrowolnie poświęcili się w imię obowiązku wobec własnego kraju. Symbolem bohaterstwa oddziałów Anzac (Austalian & New Zeeland Army Corps), wokół którego zbudowano narodowe mity, została bitwa pod Gallipoli, zakończona niepowodzeniem i wielkimi stratami. Często wyrażane jest przekonanie, że żołnierze Anzac dzięki swemu duchowi ukształtowali charakter narodowy i stworzyli trwałą tożsamość Australii,
a I Wojna Światowa była jednym z pierwszych wydarzeń międzynarodowych, w których Australijczycy wzięli udział jako Australijczycy.
W takim kontekście wielkość i wspaniałość Shrine of Remembrance jest całkowicie zrozumiała, gdyż jest to monument w służbie państwa, imponujące świadectwo pamięci o bohaterach i tych, którzy byli posłuszni, poświęcając się dla dobra wspólnoty. Mówią o tym wykute na murach budynku inskrypcje:
Niech wszyscy wiedzą, że to święte miejsce, świątynia ustanowiona tak w sercach jak i na solidnej ziemi, upamiętnia siłę i poświęcenie ludzi, dlatego wy, którzy przychodzicie, pamiętajcie!
Gdybym miała zagłosować w plebiscycie takim jak Australijczycy w 1917 roku, nie wyraziłabym zgody na wysyłanie żołnierzy, zawsze czyichś synów i mężów, na wojnę w imię obrony politycznych interesów kogokolwiek. Moje „nie” wynika z obawy o życie najbliższych mi osób i brak zaufania do ludzi władzy, szczególnie tych, dla których żołnierze rzucani do walki są tylko pineskami na mapach frontów wojennych.
Powiedzenie „lwy prowadzone przez osły” (lions led by donkeys) funkcjonuje od stuleci i nawet jeśli zmieniane są zwierzęta, zawsze oznaczało zjawisko powszechne w każdych czasach i miejscu: kierowanie zdolnymi i odważnymi jednostkami przez ludzi głupich i niekompetentnych, marnujących życie i potencjał podwładnych.
Ostatnio opublikowane
ul. Karpińskiego 31
51-144 Wrocław, Polska
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.